Dnia 7. X. przypada święto Matki Boskiej Różańcowej ustanowione przez papieża Grzegorza XIII na pamiątkę sławnego zwycięstwa chrześcijan nad muzułmanami pod Lepanto r. 1571.
To różańcem raczej niż siłą zbrojną pokonano wroga chrześcijaństwa; wszak dzień w dzień błagał św. Pius V na kolanach Matkę Najśw. o tryumf chrześcijaństwa nad Islamem. Miliony wiernych skupiły się w tej samej modlitwie około swego duchownego Ojca: z kościołów i kaplic, z pałaców i chat unosiły się ku niebu gorące prośby do Matki Najśw. o odwrócenie niebezpieczeństwa tureckiego. Zwycięstwo świetne było odpowiedzią Tej, którą Kościół przyrównywa do wojska dobrze uszykowanego. 90 okrętów tureckich w popłochu pędziło ku brzegom – albo się rozbiły, albo spłonęły.
187 okrętów wpadło w ręce sprzymierzonych Chrześcijan wraz z 160 armatami. Zabitych Turków było 35.000, 15.000 dostało się do niewoli. Najpiękniejszy zaś owoc walki stanowiło uwolnienie prawie 20.000 jeńców chrześcijańskich z kajdan i niewoli tureckiej. Od tej rozstrzygającej bitwy na morzu, w której zachód zapanował nad Wschodem, oraz religia miłości zatryumfowała nad fanatyzmem mahometan, Turcy nie odważyli się już nigdy wałczyć na morzu z chrześcijanami ani też rozszerzać panowania półksiężyca na Morze Śródziemne. Bohaterowie walki pod Lepanto, a zwłaszcza arcyksiążę austriacki Jan, zdobyli sobie nieśmiertelną sławę, żyjącą do dziś dnia w pieśniach i poezjach – i w sercach chrześcijan.
Matka Boża Różańcowa
Od początku Kościoła Św. była Matka Najśw. Matką i Opiekunką dusz przez Najśw. Bożego Syna Jej powierzonych, była dla nich źródłem pociech i pomocy, Obroną w chwilach zwłaszcza ciężkich czy w życiu, czy przy śmierci. Pomoc zaś swoją i łaski z nieba rozdziela szczególniej w zamian za żywione ku Niej, jakieś Sercu Jej miłe, nabożeństwo. A wśród tych nabożeństw wiemy jak miłym był i jest tej Najdroższej Matce Bożej i naszej – Różaniec św. Wiemy, że to Ona Sama nauczyła św. Dominika jak go odmawiać, wiemy, jakie cuda wprost działy się i dzieją do dziś przez ten Różaniec św.; ile świetnych zwycięstw nad wrogiem Chrześcijaństwa odniesionych, jak ono sławne pod Lepanto 1571 r., ile pokonanych kacerstw, uratowanych dusz z niewoli ciała, a gorszej jeszcze niewoli duszy; i chyba nie ma duszy szczerze i prawdziwie pobożnej, która by nie miała przy sobie i nie odmawiała choćby cząstki Różańca św. t. zw. koronki. Całe tomy najciekawszych przykładów cudownych nawróceń przez Różaniec św., spisano już dotąd.
Między innymi r. 1884 w jeden piękny wiosenny dzień w Rzymie w ogrodzie t. zw. Propagandy, gdzie się zbierają misyonarze z całego świata – w licznem kole słuchaczy, opowiadał bielutki starzec misyonarz O. Witalis dzieje swojego życia. W ręku trzymał różaniec i wskazując na niego dodał: Jemu zawdzięczam wszystko!” Byłem, jak to znać z rysów twarzy, żydem i nic nie wiedziałem o religii katolickiej. Mieszkałem z rodzicami w Damaszku. Raz pod noc zapukał do nas jakiś schorzały pielgrzym. Przyjęliśmy go nie wiedząc, kim on jest. Kiedy jednak po kilku dniach widocznie zbliżała się śmierć jego, wyznał mi pod tajemnicą, że jest kapłanem katolickim, misyonarzem – wyciągnął różaniec, ot właśnie ten, i dał mi na pamiątkę, bym go przy sobie nosił. Gdym się na to wzdrygnął, bo co ja żyd miałem z tern robić – powiedział mi: „Natanie! Ta, którą my czcimy tym różańcem, to największa córa twego narodu! Ilekroć będziesz w potrzebie, zwróć się do Niej, a Ona ci pomoże!” Umarł – ja różaniec chcąc nie chcąc schowałem. W jednej bardzo ciężkiej chwili wspomniałem sobie na słowa pielgrzyma i różaniec – i na moje wzywanie „Największej córy mego narodu” czczonej przez ten różaniec – wbrew wszystkiemu doznałem wprost cudu.
W następstwie tego zacząłem dochodzić i badać religię katolicką, aż się nawróciłem – zostałem misyonarzem jak wiecie, a czy co zrobiłem dla Boga i Matki Najśw., niech powiedzą te stare ręce i nogi i mój siwy włos. O słodko służyć Maryi. O kochajcie Najśw. Panią i odmawiajcie jej Różaniec – zakończył starzec ze łzami w oczach.
To znowu opowiada jeden z Ojców Misyonarzy, iż raz przed rozpoczęciem misyi przyszła do niego z płaczem jedna kobiecina mówiąc: Ojcze misyonarzu – poradź co zrobić – mój mąż okropnie wygaduje i przeklina i wygraża się na misyę i ani słyszeć o niej chce.
Ksiądz myśli chwilkę i odpowiada: Odmawiajcie różaniec! Pod koniec misyi przy konfesyonale po spowiedzi jakaś kobieta całuje w rękę Ojca i dodaje: „a jeszcze Bóg zapłać Ojcu Duchownemu za dobrą radę!”
Ksiądz zapomniał już o wszystkiem – ale gdy kobiecina przypomniała mu o co chodzi zapytał: no a cóż mąż? A proszę Ojca Duchownego, odrzekła – on tu zaraz za mną będzie się spowiadał.
Przed pół rokiem otrzymaliśmy list, który w całości prawie przytaczamy:
Proszę Cię Ojcze Redaktorze zrób z tern co ci się podoba, ale muszę Ci to raz powiedzieć, bo mnie sumienie trapi, żem tego dotąd nie zrobiła. Hem razy odmawiała różaniec zawsze mi to przychodziło – aż mnie P. Bóg skarał chorobą na nogę, a zdaje mi się, że to za to. Otóż raz mąż, dziecko i służąca poszli już spać i ja miałam iść. Wtem przypominam sobie, żem nie odmówiła 10-tki różańca, bom wpisana do Róży. Śpiąca klękam i zaczynam mówić, a kiedy już ostatnie ziarnko przesuwam w palcach, usłyszałam jakiś dziwny szum i trzask. Wstaję, odchylam drzwi a tu naprzeciwko ze stajni bucha płomień i straszny ogień. Mąż zostawił latarnię tlącą i od niej zapaliła się słoma i wszystko stanęło w ogniu. Krzykłam ze strachu, zbudziłam męża, zaczęliśmy gasić i dzięki P. Jezusowi skończyło się na małej szkodzie i strachu, a bylibyśmy się wszystko czworo żywcem bez ratunku spalili. Ani chybi byłoby się tak stało, gdybym zapomniała i nie od¬mówiła 10-tki różańca. Teraz to już co dzień wieczór odmawiamy wszyscy.
Ag. Gan. z Lubiczka –
– potw. Ks. Halak.
Znanem jest co uczynił św. Wincenty a Paulo, kiedy mu raz umierający grzesznik na wszystkie przedstawienia i prośby, by się wyspowiadał, odpowiedział: „nie chcę! na złość Chrystusowi chcę iść do piekła”. Na to święty: „Ale ja mój biedny bracie nie chcę i żeby Mu pociechę sprawić, zmuszę Cię, żebyś się nawrócił”. I padł na kolana i zaczął z obecnymi odmawiać różaniec. I oto skruszony grzesznik najszczerzej pojednał się z Bogiem.
A takich i podobnych zdarzeń najprawdziwszych mnóstwo. Czy mamy jeszcze zachęcać do odmawiania Różańca, szczególnie w tym miesiącu ?
Posłaniec Serca Jezusowego, październik 1910, str. 292 – 297.