KRÓTKI ŻYCIORYS, OZDOBIONY PORTRETEM
I KILKOMA RYSUNKAMI
napisał M. GODLEWSKI.
ODBITKA Z „KRONIKI RODZINNEJ“. WARSZAWA.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI „KRONIKI RODZINNEJ“
Krakowskie Przedmieście 6. 1903
Duch św. przemówił przez św. Kolegium kardynałów, na konklawe zebranych!
Dziekan kardynałów-diakonów, zwracając się do ludu, obwieścił dnia 4-go sierpnia, o godz. 11 m. 55 w sposób tradycyjny o wyborze nowego Papieża, Głowy Kościoła katolickiego: „Zwiastuję wam wielką radość: mamy Papieża” — Habemus Papam.
Po kilku dniach oczekiwania przez cały świat katolicki, lotem błyskawicy rozeszła się ta wiadomość do najdalszych krańców ziemi i upewniła wszystkich wiernych, że modły ich zostały wysłuchane: wybrano Głową Kościoła — Kardynała Józefa Sarto, Patriarchę Wenecji.
Śmierć Leona XIII pogrążyła Kościół Chrystusowy w żałobie; smutek swój i żal po stracie tak wielkiego Papieża okazali nawet nienależący do jego owczarni, tak znów dziś cieszy się i raduje cały świat, że zostawił nam godnego po sobie następcę.
…..
Pius X przyszedł na świat w Riese, małej mieścinie włoskiej, diecezji Treviso, 2 czerwca 1835 roku. Rodzicami jego byli ubodzy wieśniacy, jednak zapewne bogaci w cnoty, skoro syn ich od lat najmłodszych odznaczał się pobożnością i pięknem życiem, co tylko może dać dobre i przykładne wychowanie.
Nie zostawili mu rodzice w spadku bogactw ani tytułów, za którymi tak świat się upędza, ale wpoili w jego młodociane serce cnoty chrześcijańskie: pobożność, miłość bliźniego, czystość obyczajów, które go wyniosły do największych godności w Kościele Chrystusowym i ukoronowały koroną potrójną.
Początkowe nauki otrzymał w rodzinnym miasteczku, następnie uczył się w Castelfranco, w gimnazjum. Po ukończeniu tych szkół, czując powołanie do stanu duchownego, wstąpił do seminarium w Padwie, gdzie okazał wielkie zdolności i żywą pobożność.
Biskup miejscowy, ks. A. Farina, oceniając jego naukę i zalety, zaproponował mu stanowisko profesora w seminarium diecezjalnym. Po przedstawieniu biskupowi, że gorącem jego pragnieniem jest poświęcenie się życiu pasterskiemu na wsi, gdzie widzi dla siebie największą działalność, udało mu się pozyskać zezwolenie biskupie, a wyświęcony na kapłana 18-go września 1858 r., otrzymał pieczę nad duszami w Tombolo. Po siedmioletnim pobycie w tej miejscowości otrzymał parafię w Salzano, gdzie rozwinął swoją działalność apostolską nad oświeceniem i umoralnieniem ludu. To nie uszło uwagi biskupa, który w nagrodę za jego pracę mianował go kanonikiem katedralnym, a wkrótce potem powołał na stanowisko kanclerza i wikariusza generalnego, powierzając mu jednocześnie duchowne kierownictwo seminarium diecezjalnego. Zmieniało się przy nim kilku biskupów, jednak ks. Sarto pozostał zawsze pierwszym ich doradcą, mądrym i roztropnym przewodnikiem młodzieży duchownej. Nie poprzestał wszakże przy tych tylko obowiązkach, które mogły już same wypełnić jego czas — widzą go bowiem wierni gorliwie pracującym w kościele, a nadto jest nauczycielem religii w gimnazjum i liceum.
Obok tej pracy apostolskiej ks. Sarto nie zapominał o najbiedniejszych i nieszczęśliwych— jego gorące serce wszystkich obejmowało. Każdy potrzebujący wiedział, że odmowy w przyjściu z pomocą od ks. Sarto nigdy nie dozna. Mając rodzinę niebogatą, nie myśli wszakże ojej wzbogaceniu, chociaż zawsze, nawet już będąc na wyższych stanowiskach, okazuje jej swoje przywiązanie,— dla niego rodziną to wszyscy wierni Chrystusowi, nad których duszami pieczę mu Bóg powierzył. Im więc spieszy z pomocą materialną, zapominając często nawet o własnych potrzebach.
A gdy jeden z jego przyjaciół, przedstawiając potrzeby jego rodziny, zwrócił mu uwagę, iż mógłby też i jej przyjść z pomocą, odpowiedział: „Dochody, jakie mam, czerpię ze swego stanowiska w Kościele, a zatem należą one do Kościoła i do mych diecezjan; wzbogacenie nimi krewnych jest przeciwne memu sumieniu”.
Oto przykład filantropii chrześcijańskiej i ducha prawdziwie ewangelicznego.
O jego dobroczynności świadczy cały szereg faktów. Przytoczę tu z nich tylko kilka.
Jeszcze jako proboszcz w Salzano posuwał dobroczynność tak daleko, że musiał nawet pewnego razu sprzedać swego chudego konika i zastawić część rzeczy, aby pomóc pewnej biednej rodzinie.
Jako biskup Mantui już trzeciego każdego miesiąca nie miał pieniędzy. A pewnego razu, gdy biskup siedział w swoim gabinecie, wpadła jego siostra z okrzykiem przerażenia i zawiadomiła, że ukradziono jej pieczeń z pieca. Nie przerywając sobie pracy, biskup zauważył sucho: „To pewno kot ściągnął”. „Ale skąd!” zawołała poczciwa kobieta. „Kot nie mógł przecież zabrać i półmiska”. „No, uspokój się, siostro, ja to pieczeń wziąłem. Przyszedł jakiś biedak, którego żona potrzebuje bulionu, więc darowałem mu mięso. O nas jakoś Pan dalej będzie się troszczył”.
Te właśnie jego cnoty dały go poznać nie tylko jednej diecezji — sława o nim doszła i do Ojca świętego, Leona XIII, który to listopada r. 1884 mianował go biskupem w Mantui. Kardynał Luci- do Maria Parocchi, jeden ze znakomitszych w swoim czasie biskupów włoskich, a jego serdeczny przyjaciel, konsekrował go na biskupa.
Objąwszy zarząd diecezji, gorliwie zajął się odnowieniem ducha kapłańskiego i podniesieniem nauki wśród duchowieństwa jemu powierzonego. Nie tracił nigdy czasu, nie próżnował, zawsze czynny i ochoczy do spełniania swych obowiązków biskupich. Przy tym zwrócił swą uwagę na seminarium, wprowadzając różne reformy dla zwiększenia wykształcenia przyszłych pasterzy. Sam też wykładał Teologię św. Tomasza. Zajął się również reformą śpiewu, usuwając naleciałości świeckie. Poznał przy tej okazji kompozytora „Mojżesza”, ks. Perosiego, którego zdolności ocenił i zachęcił go do poświęcenia się muzyce religijnej, a zostawszy biskupem w Wenecji, powierzył mu stanowisko dyrektora chóru św. Marka.
Gdy przez śmierć kardynała Agostiniego zawakowała stolica arcybiskupia w Wenecji, Leon XIII, podniósłszy ks. biskupa Sarto do godności kardynalskiej, powierzył mu jednocześnie osierocone arcybiskupstwo
Przez długi wszakże czas patriarcha Sarto nie mógł otrzymać exequatur, ponieważ rząd włoski rościł pretensje do patronatu nad stolicą arcybiskupią. Zezwolenie w końcu nastąpiło wskutek osobistego a energicznego wystąpienia patriarchy do prezydenta ministrów Fr. Crispiego. To nasunęło niektórym myśl, że kardynał Sarto jest pojednawczego usposobienia względem rządu włoskiego. Wieści takie zmusiły go do sprostowania podawanych błędnych o nim uwag, a bardziej jeszcze zamanifestował swój pogląd na obowiązki katolików względem rządu włoskiego w liście pasterskim, skierowanym do diecezjan Mantui i Wenecji.
Jako dowód jego uległości rozporządzeniom papieskim, może nam służyć odezwa patriarchy do duchowieństwa, w której tak się wyraził: „Gdybym kiedykolwiek inny miał w tych rzeczach pogląd, niż Papież, idźcie nie za mną, ale za Papieżem“.
Kardynał Sarto, objąwszy w zarząd archidiecezję, okazał i tu swoją energię w sprawowaniu swych obowiązków. Brał też on żywy udział w publicznym życiu Wenecji i całej prowincji. Za jego inicjatywą i przywództwem utworzyła się tu liga, złożona z umiarkowanych i religijnych żywiołów, która wkrótce zyskała przeważny wpływ w radzie miasta i prowincji.
Pisma opowiadają liczne szczegóły, jak wielką popularność zdobył on sobie wśród ludności Wenecji.
Miarą czci była niespodziewana owacja, jaką zgotowano patriarsze przy odjeździe 24 lipca na konklawe. Niezliczony tłum ludu, jakby przeczuwając wybór ich pasterza na Głowę Kościoła katolickiego, towarzyszył swemu patriarsze do dworca kolejowego okazując mu serdeczne przywiązanie. Lud nie chciał nawet przypuszczać, aby ich ubóstwiany patriarcha nie miał być wybrany. W nim bowiem widział prawdziwego sługę Chrystusowego, skromnego, bogobojnego, dążącego ku niebu każdym czynem, patrzącego w niebo każdym spojrzeniem.
Nadzieje Wenecjan spełniły się: ich ukochany pasterz d. 4-go sierpnia został wybrany na Papieża.
W chwili, gdy głosy kardynałów się zwiększały i wybór jego stawał się widocznym, patriarcha zwrócił się do kardynała Ferrari z Mediolanu z zapewnieniem, iż tak wielkiej odpowiedzialności ze względu na trudne obecnie położenie Stolicy Apostolskiej na swoje barki nie przyjmie.
Na co kardynał Ferrari odpowiedział:
— Dla tych właśnie trudności Wasza Eminencja wybór powinien przyjąć. Chciałbyś wrócić, Eminencjo, do swojej Wenecji, ale jeśli to nastąpi, to będziesz miał wyrzuty, że ciężaru włożonego przez Boga nie przyjąłeś. Mówisz, że na tern stanowisku czeka Cię wielka odpowiedzialność, lecz będziesz miał większą jeszcze odpowiedzialność, gdy staniesz na sąd Boży, nie wypełniwszy swego obowiązku.
A gdy patriarcha odrzekł, że nawet i jego słabe zdrowie na to nie pozwala, arcybiskup Mediolanu dodał:
— Powtórzę ci, Eminencjo, słowa Kajfasza: Pożyteczne jest, aby jeden człowiek umarł za lud.
Na te słowa patriarcha już nic nie odpowiedział.
Po wyborze, gdy kardynał Oreglia zapytał go, jakie imię przybiera, kardynał Sarto przez pamięć na Piusa IX-go, którego cnót jest wielbicielem, odpowiedział, iż przybiera imię Piusa X-go.
Radość zaś z tego wyboru nie tylko jedni Wenecjanie odczuli, razem z nimi raduje się i weseli cały świat katolicki, który w tern nowe ma dowody Opatrzności Bożej, czuwającej nad Kościołem katolickim, dając mu tak gorliwego i pełnego ducha apostolskiego za Rządcę i Namiestnika Chrystusowego.
Dzień Koronacji Papieża, która się odbyła 9 sierpnia zgromadził tłumy wiernych do bazyliki św. Piotra.
Sto tysięcy osób złożyło dowody swej czci i przywiązania do Stolicy Piotrowej, zasyłając gorące modły, aby Bóg Swemu Namiestnikowi na ziemi dozwolił długo i szczęśliwie rządzić owczarnią Chrystusową.
Katolicy, radujmy się i weselmy, gdyż mamy Wodza, który nas bezpiecznie poprowadzi pośród burz gwałtownych i karmić nas będzie zdrową, a nieomylną nauką Chrystusa!
Dziękujmy Bogu, iż Jego nam dał!
Módlmy się przy objęciu przez Niego Stolicy Piotrowej.
Niech żyje Papież!