informacje

s. Benedetta Frey

informacje

Dzisiaj jest rocznica śmierci siostry Benedetta Frey. Zmarła 10 maja 1913 roku. – urodziła się w Rzymie 6 marca 1836 roku i już na drugi dzień została ochrzczona. Na Chrzcie Świętym otrzymała imię Penelopa. W bardzo krótkim czasie po narodzinach mała Penelopka została oddana do mamki (określenie niani, która oprócz opieki karmi piersią dzieci niespokrewnione biologicznie). Jednak w drodze do niej doszło do wypadku, w którym przewrócony wóz prawie zabił dziewczynkę. Cudem ocalała. Kiedy miała trzy latka, została porwana wraz z całym powozem i tutaj również udało się jej przeżyć.
Dzięki współpracy z kierownikiem duchowym oraz po krótkim epizodzie u dominikanek Penelopa wstąpiła do klasztoru cysterek w Viterbo. Siostry przyjęły ją z wielką radością, mając na względzie fakt, że bardzo odczuwały brak organistki i nauczycielki muzyki. Niezwykle muzycznie uzdolniona Penelopa była jakby wypełnieniem się ich modlitw. Habit i pierwsze śluby złożyła 2 lipca 1858 roku, w czasie których przyjęła imię Maria Benedykta Józefina Frey. Po kilku latach w klasztorze zaczęły się na powrót jej problemy zdrowotne. W 1861 roku znalazła na podłodze swoją nieprzytomną współtowarzyszkę życia zakonnego – s. Emmanuelę. Benedykta tak się przestraszyła, że z wrażenia zemdlała. Omdlenie to jednak było również sygnałem, że powrócił paraliż lewej nogi, w której w dzieciństwie miała przetokę. W bardzo krótkim czasie paraliż tak zajął ciało siostry Benedykty Frey, że sprawne pozostały tylko prawa ręka i głowa.

Akta sporządzone dla potrzeb procesu beatyfikacyjnego podają raport jest stanu zdrowia: „Nie mogła oprzeć głowy na poduszce z powodu nieustającego bólu, nie mogła też utrzymać jej w pozycji pionowej, ponieważ głowa opadała jej bezwładnie na piersi powodując niebezpieczeństwo uduszenia się, dlatego musiano zawsze asekurować jej czoło za pomocą bandaży. Do tych wszystkich cierpień dołączyły, jako nieuniknione konsekwencje jej stanu, odleżyny, zapalenia oskrzeli i płuc.”

Zmartwione siostry postanowiły działać, nie zrażając się bezradnością medycyny. Poruszając swoje kościelne kontakty, dotarły do późniejszego wielkiego świętego, ks. Jana Bosco. Napisał on list do cierpiącej Benedykty, w której ją pocieszył. Ksiądz Bosco stwierdził też, że to, co przydarza się Benedykcie, jest darem dla dobra jej duszy i dusz wielu, którzy ją poznają. Sama zaś zainteresowana odkryła, że jeśli odda swoje cierpienia Jezusowi i połączy je z Jego męką, może otrzymać pokój i duchowe światło. Tak nasza ciężko chora siostra odkrywała swoje powołanie w powołaniu.

Pius IX wydał pozwolenie, dzięki któremu w celi Benedykty można było celebrować Mszę Świętą. Ołtarz zbudowano naprzeciwko łóżka. W jej celi-kaplicy były sprawowane też inne sakramenty. Chrzty, bierzmowania, a nawet święcenia kapłańskie!
Codzienna Eucharystia dawała jej pokój serca i poczucie, że pełni wolę Bożą przyjmując w pokoju to, co się z nią i dokoła niej dzieje. Sama zresztą powtarzała: „Nasza dusza nie znajdzie pokoju, jeśli w jej centrum nie ma Boga”. Z tego przeświadczenia wypływa również wielka duchowa moc, która sprawiła, że Benedykta Frey stała się kierownikiem duchowym dla wielu dusz. W tym świętych.

Wiele współczesnych Benedykcie dusz szukało u niej światła. Z tej łaski skorzystało też kilku dzisiejszych świętych. Z jej kierownictwa duchowego korzystał Bartolo Longo, Józef Nascimbeni czy św. Alojzy Orione, który odwiedził ją w 1912 roku. Jak zapisał w swoim dzienniku: „Przebywałem w Messynie w trakcie trzęsienia ziemi… W drodze powrotnej byłem śmiertelnie zmęczony i wykończony; i poszedłem zobaczyć się z tą świętą mniszką, Siostrą Benedyktą Frey, która zobaczywszy mnie, rzekła do mnie: »Niech cię nie opanuje najmniejsze zniechęcenie. Potrzeba być ścierkami w dłoniach Boga«”.
Jej poczucie świętości było niezwykle trafne, jak pisała w jednym z listów: „Świętość nie polega na przebywaniu w kościele z różańcem w ręku , lecz na służeniu Bogu i pełnieniu woli Najwyższego. Polega na tym żeby godzić się na to, co nam sie przydarzy i co nam Bóg przeznaczył oraz dziękować Bogu za każdy dzień” (list z 17 kwietnia 1900 r.).

Po 52 latach cierpień paraliżu i ofiarnego pełnienia woli Bożej 10 maja 1913 roku zmarła. Kiedy w roku 1968 przeprowadzono ekshumację, okazało się, że jej ciało pozostało w stanie nienaruszonym.