Sekretarz stanu św. Piusa X, kardynał Merry del Val był tarczą, prawym ramieniem i bliskim przyjacielem Błogosławionego Papieża, a także cennym narzędziem w jego rękach w zarządzaniu Mistycznym Ciałem Chrystusa.
Pojawienie się wielkiego powołania
Rafael María José Pedro Francisco de Borja Domingo Gerardo de la Santísima Trinidad, lepiej znany jako Rafael Merry del Val, urodził się w Londynie 10 października 1865 r. Ochrzczono go rozbudowanym imieniem, zwyczajowo używanym przez ówczesne rodziny szlacheckie, aby przywołać opiekę licznych świętych. Jego rodzice, Rafael Carlos Merry del Val i Sofia Josefa de Zulueta y Wilcox, pozostawili mu dziedzictwo krwi irlandzkiej, angielskiej, szkockiej, holenderskiej, a przede wszystkim hiszpańskiej z regionów Andaluzji, Aragonii i Nawarry.
Jego powołanie religijne obudziło się już w dzieciństwie. Pewnego razu jeden z jego wujków, jezuita Francisco Zulueta, zapytał go, kim chciałby zostać, gdy dorośnie, a on bez wahania odpowiedział: „Biskupem”.
Pomimo tego pragnienia, młody Raphael bardzo lubił sport, taki jak pływanie i tenis, i skłaniał się ku życiu wojskowemu, zwłaszcza korpusowi artylerii… Wkrótce stanął więc przed dylematem: którą ścieżkę wybrać?
Pewnego dnia, próbując dowiedzieć się, czy chłopiec naprawdę chce wybrać drogę kapłańską, jego ojciec zapytał go: „Rafale, jak możesz być Księdzem, Ty, który tak bardzo lubisz sport, gry, jazdę konną…? A on odpowiedział stanowczo i zdecydowanie: „Tato, dla Boga można i trzeba poświęcić wszystko”. Tym pierwszym wyrzeczeniem uczynił decydujący krok na stromej drodze do świętości.
W wieku 18 lat wstąpił do Ushaw College w Anglii, aby studiować filozofię i to właśnie tutaj, wiosną 1885 roku, przyjął święcenia niższe. Za radą kardynała Vaughama, arcybiskupa Westminsteru, aby kontynuował studia w Rzymie, udał się tam w towarzystwie ojca.
Na zaproszenie papieża dołącza do Papieskiej Akademii Kościelnej
Kiedy usłyszał o przybyciu ambasadora Merry del Val i jego syna do Wiecznego Miasta, papież Leon XIII wyraził chęć przyjęcia ich na audiencji. Już podczas pierwszego spotkania Leon XIII okazał wielką sympatię do młodego Rafaela, zapraszając go na studia w Accademia dei Nobili Ecclesiastici. Ta instytucja była watykańską szkołą dyplomatyczną, w której kształcili się ci, którzy mieli służyć Stolicy Apostolskiej w nuncjaturach i innych wybitnych stanowiskach reprezentacyjnych.
Uważając, że krok, o który Leon XIII prosił dwudziestolatka, był zbyt śmiały, ambasador próbował odwieść papieża od tego pomysłu, ale bezskutecznie. W obliczu przedstawionych argumentów papież odpowiedział: „Pozwoli Pan, Panie ambasadorze, że powiem Panu, że od tej chwili Rafael jest nie tylko pańskim synem, ale także naszym. I chcemy, aby poszedł do Akademii”.
A potem, jakby tego było mało, wysłał mu wiadomość: „Ci, którzy przybywają do Rzymu, muszą być posłuszni papieżowi, albo lepiej niech wyjadą…”. Tak więc młody kleryk – jedyny nie-kapłan w Academia de Nobles Eclesiásticos – kontynuował swoje studia tutaj.
Sympatia Leona XIII nie skończyła się jednak na tym geście. Dwa lata później Rafael otrzymał tytuł monsignora, jeszcze zanim został księdzem, i zaczął ubierać się jak biskupi, z wyjątkiem solideo, krzyża pektoralnego i pierścienia.
Od tego momentu młody monsignore Merry del Val odbył kilka podróży dyplomatycznych.
„Nic nie może być tak sprzeczne z moimi aspiracjami…”
W 1888 roku przyjął diakonat, a następnie kapłaństwo w wieku 23 lat. Obu święceń dokonał kardynał Lucio Parocchi, ten sam, który kilka lat wcześniej konsekrował na biskupa Mantui Giuseppe Sarto, przyszłego św. Piusa X.
Nowy kapłan miał nadzieję zrealizować swoje wielkie pragnienie całkowitego poświęcenia się apostolstwu, obejmując parafię w Anglii, gdzie zamierzał pracować nad nawróceniem tych, którzy oddalili się od Stolicy Piotrowej. Został jednak poproszony o jeszcze jedno poświęcenie, jeszcze jeden krok na drodze do świętości….
Leon XIII chciał, aby kontynuował swoje życie dyplomatyczne. W tym celu mianował go swoim tajnym szambelanem, prałatem domowym Jego Świątobliwości, a ponadto powierzył mu ważne zadania, takie jak delegat papieski w Kanadzie, gdy miał zaledwie 32 lata. Po powrocie z tej misji został wkrótce wyświęcony na biskupa i mianowany przewodniczącym Akademii, w której wcześniej studiował. W wieku 35 lat Merry del Val został arcybiskupem !
W tym czasie napisał list do przyjaciela, w którym widoczna była jego pokora i skromność, pomimo tak wielkiej chwały: „Nic nie może być tak sprzeczne z moimi aspiracjami… Pomyślałbym, że Nasz Pan dałby mi łaskę powołania mnie do Siebie, zamiast zsyłać mi to…”.
Słynna Litania Pokory, napisana w języku angielskim i przypisywana jemu, również świadczy o tej postawie duszy.
Nawet śmierć ich nie rozdzieli
Sierpień 1903 r. Kardynałowie zebrali się w Rzymie. Leon XIII, któremu biskup Merry del Val tak wiele zawdzięczał, niedawno zmarł. Został on wybrany na sekretarza i organizatora konklawe, w związku z czym przypadło mu zadanie nawiązania kontaktu z książętami Kościoła Świętego i zebrania ich głosów.
Po pewnej liczbie głosowań wybór padał na patriarchę Wenecji, kardynała Józefa Sarto. Jednak kardynał nie chce się zgodzić… A czas ucieka.
Kardynał dziekan poprosił więc biskupa Merry’ego del Val, aby udał się na rozmowę z nim i skłonił go do podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie przyjęcia lub, być może, odrzucenia papiestwa.
Poszedł do kaplicy paulińskiej i znalazł go klęczącego przed obrazem Matki Bożej Dobrej Rady, z głową w dłoniach i łokciami opartymi na drewnianej ławce.
Gdy sekretarz komentował sytuację, po policzkach kardynała spływały łzy. Jedyne słowa, które bp Merry del Val zdołał wypowiedzieć po wyjaśnieniu, że potrzebuje odpowiedzi, brzmiały: „Odwagi, Eminencjo; Pan ci pomoże”.
Następnego ranka, 4 sierpnia, przed tłumem, który wypełnił Plac Świętego Piotra, biały dym zaczął się unosić, dzwony zadzwoniły i wkrótce ogłoszono: „Habemus Papam”. Kardynał Józef Sarto przyjął posługę i wybrał imię Pius X.
Tego samego dnia wieczorem biskup Merry del Val udał się do komnat Jego Świątobliwości, aby podpisać kilka listów i pożegnać się z nim, ponieważ jego praca jako sekretarza dobiegła końca. Pod koniec urzędowania Ojciec Święty powiedział do niego: „Monsignor, czy chcesz mnie opuścić? Nie, nie. Zostań! Jeszcze nic nie zdecydowałem. Nie wiem jeszcze, co powinienem zrobić. Na razie nie mam nikogo. Zostań ze mną jako podsekretarz stanu; później zobaczymy”.
Ale minęły dwa miesiące, a nowy papież nie wybrał jeszcze swojego sekretarza stanu… Krążyły plotki: „Kto będzie następny? Na pewno nie Merry del Val”, mówiło wielu, „jest zbyt młody, ma zaledwie 38 lat! Papież był jednak zupełnie innego zdania… Kiedy Raphael usłyszał, co mówią o jego nominacji, na próżno próbował odwieść Piusa X od tego pomysłu.
Po spotkaniu w październiku 1903 roku papież wręczył mu kopertę mówiąc: „Ach, Monsignor, to dla ciebie”. Gdy tylko wyszedł z pokoju, podszedł do niego kardynał Mocenni, który znał tę wiadomość, i zapytał go o nią. Biskup Merry del Val nie zrozumiał go, a kiedy zapytał go, czy coś otrzymał, przypomniał sobie o kopercie. Kiedy ją otworzył, zobaczył, że Ojciec Święty, własnoręcznym pismem, poprosił go o przyjęcie roli Sekretarza Stanu i wyraził pragnienie uczynienia go kardynałem Świętego Kościoła Rzymskokatolickiego.
Wracając do komnat św. Piusa X, ponownie próbował go odwieść, ale otrzymał ojcowską odpowiedź podobną do tej, którą sam skierował do kardynała Sarto – obecnie Jego Świątobliwości Piusa X – dwa miesiące wcześniej przed obrazem Matki Dobrej Rady: „Będziemy pracować razem, Monsignor, i razem będziemy cierpieć z miłości do Kościoła”.
Tego dnia zawiązała się przyjaźń, która miała stawić czoła zawirowaniom świata, truciznom herezji, bólowi odrzucenia;
zjednoczenie dusz, którego nie rozdzieli nawet śmierć.
„Ojciec wasz, który widzi w skrytości, odda tobie”.
Kto nie towarzyszy człowiekowi w jego życiu prywatnym, nigdy nie może twierdzić, że zna go całkowicie…
Gdyby ktoś miał wejść w prywatne życie kardynała Merry del Val, tak utalentowanego człowieka, urodzonego w dobrej rodzinie i już w młodości nagrodzonego licznymi urzędami i tytułami honorowymi, co by zobaczył?
Podczas pełnienia funkcji Sekretarza Stanu dbał o dobra Stolicy Apostolskiej, nigdy nie wykorzystując ich dla siebie. Nawet materac, na którym spoczywał, pozostał ten sam przez czterdzieści lat.
Kiedy św. Pius X wybrał go na kardynała, dał mu sporą sumę pieniędzy, aby pomóc mu w pokryciu wydatków związanych z nominacją. Kardynał Merry del Val natychmiast próbował odwdzięczyć się Ojcu Świętemu, ale ten odmówił. Zatrzymał więc darowiznę i wykorzystał ją w odpowiednim momencie: aby sfinansować instalację niektórych podgrzewaczy wody w pałacu papieskim, na użytek tej samej osoby, która zaoferowała mu gratyfikację…
W 1914 r. św. Pius X podarował mu Pałacyk ś. Marty, mały dom obok Bazyliki Watykańskiej, który, choć bardzo dostojny, znajdował się w nieco niepewnej sytuacji. Zwrócił się do swego ojca, aby go wyremontował, aby nie wykorzystywać środków Kościoła dla siebie.
Inną bardzo budującą cnotą, którą można było w nim dostrzec, była troska o dusze.
Pamiętajmy, że w młodości kardynał Merry del Val pragnął zostać proboszczem. Chociaż Bóg poprosił go, aby wyrzekł się tego pragnienia, dał mu małą wspólnotę, której miał być „św. Archaniołem Rafałem” i opiekunem: dzieci z Trastevere, o które troszczył się z całą swoją miłością i uczuciem, dając im katechezę, odprawiając Mszę Świętą i słuchając spowiedzi.
Jego oddanie liturgii nie znało odpoczynku. Po mianowaniu go arcykapłanem Bazyliki św. Piotra, starał się być zawsze obecny na Mszy św. i w chórze.
W końcu, po jego śmierci, znaleziono w jego pokoju skrzynię z włosiennicą i dyscyplinami, których używał do umartwiania się, na którym były ślady krwi….
Jego postawa duszy w intymności, pełna skromności, była ewangeliczna: „Ale ty gdy się modlić będziesz, wnijdź do izdebki swojej, a zawarłszy drzwi, módl się Ojcu twemu w skrytości; a Ojciec twój, który widzi w skrytości, odda tobie. ” (Mt 6, 6). Kardynał Merry del Val żył w obecności Boga.
„Żałoba, którą będę nosił przez całe życie”.
W sierpniu 1914 r. św. Pius X źle się poczuł. Na pierwszy rzut oka nie było to nic poważnego i, zgodnie z diagnozą lekarza, w ciągu jednego dnia całkowicie wyzdrowiał. Jednak nikt do tej pory nie był w stanie wyjaśnić nagłej zmiany, która nastąpiła następnej nocy….
Rano stan zdrowia Ojca Świętego był niepokojący. Kiedy zobaczył swojego wiernego sekretarza, mocno ścisnął jego dłoń, mrucząc tylko: „Wasza Eminencjo, Wasza Eminencjo”. Natychmiast przyjął ostatnie sakramenty. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Jestem całkowicie zrezygnowany”. Potem stracił zdolność mowy, choć zachował jasność umysłu.
Po pewnym czasie kardynał Merry del Val ponownie wszedł do pokoju świętego Piusa X, który natychmiast utkwił w nim wzrok i chwycił go za rękę, pozostając tak przez czterdzieści minut. Później kardynał zapisze w swoich wspomnieniach: „W końcu ciężko opuścił głowę na poduszkę i zamknął oczy. Wyglądało to tak, jakby chciał się ze mną pożegnać. […] Dokąd idziesz, ojcze, bez swego syna, dokąd idziesz, święty kapłanie, bez swego szafarza?
Była to również kolej kardynała Merry del Val, aby sprawować urząd na pogrzebie świętego Piusa X. Od tego momentu wycofał się w samotność Palazziny, pracy rzymskich kongregacji i swojej ukochanej wspólnoty w Trastevere.
Moment ponownego zjednoczenia !
Po śmierci św. Piusa X kardynał Merry del Val oddał się pod jego opiekę, stając się doskonałym nosicielem jego obecności i ideału świętości w Kościele.
Spędził samotnie na ziemi siedemnaście lat. W końcu jakie inne towarzystwo byłoby wartościowe, gdy jego ojca, jego wzoru, jego brata, jego przewodnika, jego rówieśnika już tu nie było? Nadszedł jednak czas, aby się z nim połączyć, już nie w czasie, ale w wieczności.
Razem walczyli i cierpieli dla Kościoła za życia; podobna byłaby śmierć ich obu. Jeśli kardynał Merry del Val nie rozumiał, co stało się ze świętym Piusem X w noc jego śmierci, to samo się zdarzyło w odniesieniu do niego samego dnia 26 lutego 1930 roku…
Po zwykłym dniu pracy kardynał poczuł się źle, a lekarze zdiagnozowali zapalenie wyrostka robaczkowego. Operacja, bardzo prosta, miała zostać przeprowadzona w samej Palazzinie. Z całkowitym spokojem – raporty mówią, że był najbardziej pogodny ze wszystkich – przystąpił do spowiedzi, przyjął Komunię Św. i udał się na salę operacyjną. Wkrótce potem lekarz poinformuje, że pacjent zmarł…
Rafael Merry del Val odchodził, by być u boku swojego papieża, Piusa X. W swoim testamencie zapisał swoje najgorętsze pragnienie na ziemi, bez wątpienia spełnione przez Boga zgodnie z jego tajemną wolą: „Pragnę być pochowany z największą prostotą. Chciałbym, aby moje szczątki spoczęły jak najbliżej mojego ukochanego ojca i papieża Piusa X, świętej pamięci… Na moim grobie napiszcie tylko moje imię i te słowa: „Da mihi animas, cœtera tolle”, dążenie całego mojego życia…”.