Jeśli masz ciekawe zdjęcia czy teksty, o Papieżu św. Piusie x, skontaktuj się z nami

informacje

Msza św. Piusa X

informacje

Msza św. Piusa X.
(Opowiadanie naocznego świadka).

Uczyniono nam łaskę wyjątkową, dozwalając wysłuchania Mszy św. prywatnej Ojca św., a nawet Pius X przez szczególną uprzejmość raczył opóźnić ją znacznie, wyznaczając godzinę 7-mą z rana.
Ciemno jeszcze było zupełnie, deszcz padał i zimno odczuwaliśmy przenikliwe, wkraczając w spiżowe wrota. Plac św. Piotra rozjaśniały gdzieniegdzie światełka, migocące wśród mgły porannej od strony Borgo. Był to długi szereg powozów, w których przybywali szczęśliwi uprzywilejowani, dopuszczeni do Watykanu.
Z mroku i chłodu śpieszyliśmy ku światłu i odżywczemu ciepłu, jakie miało spłynąć do dusz naszych przez ową Mszę św. Namiestnika Chrystusowego.
Przeszliśmy szybko dziedziniec św. Damazego i wstępowaliśmy po wspaniałych, marmurowych schodach papieskiego pałacu, po czym, minąwszy kilka sal przepysznych, znaleźliśmy się w apartamentach, zajmowanych przez Ojca św. a mianowicie w sali gwardii papieskiej, znajdującej się obok jego prywatnej kaplicy. Usunięto zeń krzesła i konsolę, zastąpiwszy je ławkami pokrytymi adamaszkiem i aksamitem purpurowym. Wszystko było urządzone najstaranniej i miejsc dla wszystkich starczyło.
Na wprost jednego okna, przysłonionego firanką, przez otwarte podwoje widać było wnętrze kaplicy.
Ołtarz, przy którym papież zwykle Mszę św. odprawia co rano, jest bardzo skromny. Sześć lichtarzy, po obu stronach Przybytku ustawionych, stanowią jedyną jego ozdobę. Na ścianach znajdują się lampy elektryczne, których światło pada na ołtarz i do nas dochodzi, chociaż ich nie widzimy.
Wszystko do Mszy św. już przygotowane według biskupiego ceremoniału. Kilka minut zupełnej ciszy, blask padający z kaplicy, — wszystko to razem usposabia nas do głębokiego skupienia.
Oto jesteśmy w samem ognisku świata, oczekując na przybycie Pana ziemi i nieba, który ma tu zstąpić za chwilę na wezwanie swego Zastępcy, rozkazującego światu całemu w imię Boga, któremu sam Jezus posłusznym będzie na ołtarzu. Jednocześnie na całej kuli ziemskiej, w najdalszych nawet krańcach, ta sama Najśw. Ofiara będzie złożoną Bogu na ołtarzach łącznie z Namiestnikiem Chrystusowym.
Tymczasem kapelani w fioletowych sutannach weszli drzwiami od zakrystii z prawej strony i kończyli przygotowania. Nagle białe zjawisko ukazuje się na wprost nas przed ołtarzem. To Ojciec św. gestem szerokim a pełnym niezmiernej życzliwości kropi nas wodą święconą.
Po adoracji na stopniach klęcznika, umieszczonego z lewej strony, który zaledwie dostrzedz możemy, Ojciec św. podchodzi do stóp ołtarza, umywa ręce i bierze z rąk kapelanów kolejno liturgiczne szaty, które przywdziewa.
Rozpoczyna się Msza św., do której posługują dwaj kapelani; w jednym z nich poznajemy Mgr Pescini’ego. Doskonale dochodzi nas głos Papieża – silny i harmonijny zarazem, powtarzamy za nim modlitwy liturgiczne. Widzimy, jak stoi przed ołtarzem, będącym „radością jego od młodu“, jak zanosi modły do Boga o światło i prawdę; odczuwamy jak bardzo boleje nad niesprawiedliwością ludzi, lecz zarazem z ufnością niezachwianą zwraca się jak syn do Ojca niebieskiego, spowiada się Bogu Wszechmogącemu i błaga Go o grzechów odpuszczenie. Posługujący do Mszy podaje Ojcu św. manipularz, znak boleści i pokuty i radość napełnia serce Papieża, gdyż pewny jest miłosierdzia Bożego, kiedy wstępuje na jedyny stopień ołtarza.
— Boże zmiłuj się nad nami! Chwała Panu na wysokości. Synu Jednorodzony Ojca, Baranku Boży,, który gładzisz grzechy świata….
Kolekta, Epistoła, Graduał następują kolejno po sobie. Łączymy się myślą i sercem z natchnionymi słowami Pisma św. i Kościoła.
W tym dniu św. Grzegorza cudotwórcy, – zali to o tym świętym biskupie, czy też o dostojnym celebransie liturgia nam kilkakrotnie powtarza: Ecce sacerdos magnus? Oto kapłan wielki! Podczas Ewangelii słowami Chrystusa Pana sam Jego Wikariusz do nas przemawia i wydaje się nam, że słyszymy boski rozkaz dany Piotrowi:
Paś owieczki moje! …
Kiedy Ojciec św. wznosił kielich, kiedy pokornie wymawiał słowa, które każdy kapłan zwykle wypowiada, nazywając się „niegodnym sługą”, z jakże żywym wzruszeniem wpatrywaliśmy się w tę postać dostojną, w tego, który Przenajświętszą składał Ofiarę za obecnych, a więc za nas i za wszystkich wiernych chrześcijan zarazem, on, który jest Głową i Ojcem wszystkich.
— Święty, Święty, Święty Pan zastępów, pełne są niebiosa i ziemia chwały Jego!…
Uroczysta chwila się zbliża.
Papież modli się w skupieniu za siebie „niegodnego sługę“, za żywych i umarłych. W tej chwili przypominam sobie o odpuście studniowym, nadanym przez Piusa X przed paru laty tym wszystkim, którzy pobożnie modlić się będą za mających w tym samym dniu rozstać się ze światem. Z ust mych i z serca, gorąca modlitwa płynie. Dźwięczny głos dzwonka oznajmia nam, że oto nadeszła chwila cudownego pomiędzy Bogiem i kapłanem zjednoczenia. Bóg, oddający się w ręce sługi swego, zstępujący z nieba na głos jego, aby pod postaciami chleba i wina stać się pokarmem dla ciała i duszy.
Ale oto tym razem mamy przed sobą nie zwykłego kapłana, ale Głowę Kościoła, posiadającego najwyższą władzę na ziemi.
Bóg i Papież w jedną całość złączeni….
Korzymy się i uwielbiamy!
— Panie mój i Boże mój!
Za to wezwanie, z serca przepełnionego miłością płynące, Papież Pius X obdarzył odpustem, jeśli wypowiedzianym jest ono podczas Podniesienia.
Ojciec św. przypomina z kolei Mękę Pańską oraz ofiary Abla, Abrahama i Melchizedecha.
Modlitwa Pańska każę nam prosić tego „chleba powszedniego”, który Papież pożywać ma za chwilę; Komunię św., której nam następnie udzieli. Wszystkie nasze pragnienia jednoczą się w pożądaniu Chleba Anielskiego, usta zaś szepcą pokornie:
— Panie! nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku serca mego, ale rzeknij słowo, a będzie zbawiona dusza moja.
Słowa te wyrzekł Papież, gdy po Komunii zbliżył się do stołu, umieszczonego w drzwiach kaplicy, gdzie każdy z nas na klęczkach kolejno otrzymał ową łaskę nieocenioną — Pana naszego Jezusa z rąk Jego Namiestnika!
— Niech Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa strzeże duszę twą na żywot wieczny. Amen. –
Siedemdziesiąt parę razy zabrzmiały te uroczyste słowa wśród ciszy, jaka zapanowała w całej sali; -siedemdziesiąt siedmiu pielgrzymów różnego wieku i stanu z duszą przepełnioną niezmiernym szczęściem i wdzięcznością powróciło na swe miejsca. Każdy był wzruszony do głębi boskim „darem“, a także łaskawością, z jaką im został udzielony. Wszystkie serca biją żywiej, pełne miłości i uwielbienia.
Msza św. ma się skończyć za chwilę.
Ojciec św., odmówiwszy modlitwy Post Communio, daje benedykcję, a kreśląc nad nami trzykrotnie znak krzyża św., mówi: „Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący i Syn i Duch Św.”
Następnie, przeszedłszy na lewo, czyta ostatnią Ewangelię, po czym, klęcząc u stóp ołtarza, odmawia modlitwy do Najśw. Panny i św. Michała, nakazane przez Leona XIII, do których Pius X dodał jeszcze trzykrotne wezwanie do Serca Jezusowego.

***
Obrządek skończony! Papież zdejmuje z siebie ubiór liturgiczny, umywa ręce i w białych szatach przyklęka na klęczniku od strony swych apartamentów. Msza dziękczynna następuje wnet po mszy papieskiej. Odprawiał ją Mgr Bressan.
Zauważyłem niektóre szczegóły odrębne nieco tej mszy cichej, odprawianej wobec Jego Świętobliwości.
Modlitwy u stóp ołtarza odmawiane są nie na środku, lecz od strony Epistoły, a celebrujący jest twarzą ku Ojcu św. zwrócony. Podczas Confiteor celebrans nie mówi: et vobis fratres… et vos fratres, ale: et Tibi Pater.., et Te Pater…. i za każdym razem przyklęka przed Papieżem. To samo też czyni przed wstąpieniem na stopnie ołtarza. Po Ewangelii kapłan nie całuje mszału, lecz kapelan podaje go Ojcu św. do ucałowania. Na Offertorium nie błogosławi wody, lecz służący do Mszy prosi Jego Świętobliwość o pobłogosławienie. Po Agnus Dei jeden z duchownych podaje Ojcu św. krzyż bronzowy, pozłacany, który z rąk celebrującego otrzymuje.
Po ukończeniu Mszy św. kapłan daje zwykłą benedykcję, ale przed nią i po niej przyklęka przed Papieżem, a po odczytaniu ostatniej Ewangelii przechodzi tak samo jak na początku mszy na stronę Epistoły dla ostatnich modlitw.

Po dziękczynieniu, tak samo jak w chwili przybycia, Ojciec św. stanął w drzwiach otwartych na salę, z wyrazem twarzy łagodnym i dostojnym udzielił błogosławieństwa i znikł nam z oczu.
Wyszliśmy stamtąd, unosząc w sercach najsłodsze i najświętsze wzruszenia, z rzędu tych, które nigdy nie zacierają się w pamięci, a jeśli nie dla wszystkich, to przynajmniej dla wielu ów akt dziękczynny trwa nieskończenie.

*
z : Rodzina Seraficka – 1910